czwartek, 28 lutego 2013

Telefon nareszcie zadzwonił, jedziemy po kask...

Wczoraj po południu zadzwoniła do nas właścicielka Diagnozy z informacją, że kask jest już na cle i żeby szykować się na piątkowe popołudnie :)
Dzisiaj kolejny telefon i ...  kask Zuzi jest już w Krakowie, wizyta jutro o 16.

Czyli 1 marca 2013 rozpoczynamy terapię kaskową !!!

Nawiążę jeszcze do poprzedniego posta, dostaliśmy zalecenie żeby skrócić Zuzi włoski, po pierwsze żeby jak najlepiej dopasować kask a po drugie ze względów higienicznych gdyż główka w kasku bardziej się poci. Trochę było mi szkoda tych ślicznych włosków ale skoro trzeba było to obcięliśmy je w niedzielę. Pocieszam się tym, że włoski odrosną zanim zdejmiemy kask ;)

środa, 27 lutego 2013

Trzy wizyty w Krakowie...

12 lutego we wtorek zadzwoniłam do Krakowa do Diagnozy żeby umówić się na konsultację, okazało się że jest wolny termin jeszcze w tym samy tygodniu na piątek. Oczywiście od razu nas umówiłam.

Wizyta pierwsza (15.02.2013)

"Przychodnia" nie zrobiła na nas imponującego wrażenia. Dwa malutkie gabineciki, toaleta z przewijakiem, pokój socjalny i maleńka poczekalnia. No ale przecież liczy się wiedza lekarzy i efekt leczenia a nie miejsce.
Koszt konsultacji u neurochirurga dziecięcego doc. K. to 220 zł (swoją drogą cena za wizytę wygórowana, zwłaszcza, że jeszcze kilka tygodni wcześniej wizyta kosztowała 150 zł). 
Na wizycie docent wymierzył główkę Zuzi i okazało się, że przyrost jest prawidłowy ale występuje plagiocefalia tylna 1,5 cm czyli jest to tzw. asymetria średnia, która może być widoczna w dorosłym życiu. Dowiedzieliśmy się, że plagiocefalia jest najłagodniejszym ze spłaszczeń ponieważ nie daje powikłań neurologicznych. Odetchnęliśmy z ulgą. Asymetria 1,5 cm kwalifikuje już do terapii kaskowej, która miałaby trwać ok. 4 miesiące .... 
Jednak docent zaproponował nam inną metodę, a mianowicie miałam uszyć specjalną poduszeczkę, właściwie to połączone ze sobą dwa wałeczki, jeden wypełniony siemieniem lnianym a drugi watą i na niej układać malutką do snu i co tydzień o 1 cm zmniejszać odległość pomiędzy nimi. Za 5 tygodni mieliśmy przyjechać do kontroli i jeśli nie byłoby znaczącej poprawy to wtedy pomyślelibyśmy o kasku, gdy zapytałam czy nie będzie wtedy za późno na rozpoczęcie terapii kaskowej usłyszałam, że nie. Z lżejszym sercem, zamiarem uszycia poduszeczki i nadzieją na poprawę wróciliśmy do domu.

Jednak zastosowanie "metody poduszeczkowej" nie dawało nam spokoju. Znowu wertowaliśmy internet i mieliśmy coraz więcej wątpliwości, bo z tego co wyczytaliśmy to wcześniejsze rozpoczęcie terapii kaskowej daje szybsze efekty a co za tym idzie dziecko krócej nosi kask. W niedzielę postanowiłam jeszcze skonsultować przypadek mojej córeczki z Berlinem. Napisałam do nich maila, opisałam co stwierdził docent, wysłałam ok. 10 zdjęć główki Zuzi i zapytałam ile może trwać całe leczenie i jak widzą zastosowanie poduszeczki. Byłam niezmiernie mile zaskoczona, gdyż maila zwrotnego z Berlina otrzymałam po 40 minutach. W odpowiedzi otrzymałam informację, że jeśli zamierzamy zastosować u córeczki leczenie kaskiem to nie polecają zwlekać, bo wcześniejsze założenie kasku daje szybsze efekty, troszkę byłam zaskoczona tym, że przewidywana długość leczenia według berlina to 9-10 miesięcy (w zależności od efektów leczenia), moje pytanie odnośnie poduszeczki pozostało bez odpowiedzi.

Odpowiedź z Berlina utwierdziła nas w przekonaniu, że nie będziemy czekać z założeniem kasku i w poniedziałek zadzwoniłam do Diagnozy i umówiliśmy się na wizytę na następny dzień.

Wizyta druga (19.02.2013)

We wtorek przyjęła nas już sama dr Olga która wykonała usg przezciemiączkowe (koszt 90 zł), pani doktor zajmuje się również później dopasowywaniem i doszlifowywaniem kasku. Wykonane zostały również zdjęcia główki (koszt 200 zł), które zostają wysłane do Berlina i na podstawie których wykonywany jest kask. Robienie zdjęć nie przypadło Zuzi do gustu i troszkę popłakała. Zostało jeszcze przejść do głównego budynku żeby podpisać umowę z właścicielką i przelać na konto pozostałą należność za kask (7 800 zł). No i niestety ponieważ była już prawie 18 właścicielki już nie było, wiec zmuszeni byliśmy odbyć jeszcze jedną podróż do Krakowa następnego dnia :(

Wizyta trzecia (20.02.2013)

W środę rano zadzwoniła do mnie dr Olga, że Berlin zakwalifikował nas do kasku ale musimy przyjechać jeszcze raz z Zuzią, bo konieczne jest poprawienie zdjęć :( więc po południu pojechaliśmy jeszcze raz we trójkę do Krakowa. Tym razem Zuzia pięknie pozowała do zdjęć, bo jakby nie patrzeć była już weteranką - fotografowaną po raz drugi. Okazało się, że na dwóch zdjęciach z tyłu główki jest czarna plamka i nie pozwala ona na prawidłowe przygotowanie kasku. Stało się tak najprawdopodobniej dlatego, że spod pończoszki zakładanej na główkę wystawały włoski a kamery które robią zdjęcia nie przetwarzają obrazu włosów. Podczas gdy przygotowywałyśmy się z Zuzią do zdjęć mąż poszedł podpisać umowę, tym razem właścicielka czekała na niego. Dla pewności poczekaliśmy jeszcze aż panie obrobią zdjęcia w trójwymiarze, żeby już wszystko było dobrze i nie była potrzebna kolejna wizyta. Za powtórzenie zdjęć już nic nie płaciliśmy. 
Wróciliśmy do domu z informacją że w ciągu 7-10 dni kask będzie gotowy i zostaniemy poinformowani telefonicznie kiedy mamy przyjechać na założenie.
Zapytałam jeszcze dr Olgę jakie są jej przewidywania co do długości terapii i usłyszałam 5-6 miesięcy, ale to będzie uzależnione od tego w jakim tempie będzie zmniejszać się asymetria. Czyli w sumie każdy mówi trochę co innego. Jeśli będzie potrzeba noszenia kasku kilka tygodni dłużej to trudno najważniejsze żeby zlikwidować asymetrię.

Czyli teraz czekamy z niecierpliwością na telefon z Diagnozy, że Zuzolek może przyjeżdżać po "kacholek".



Jak to się zaczęło...

Serdecznie witam wszystkich którzy zajrzeli ma mojego bloga :)

Jestem mamą 9-miesięcznej Zuzi, biorąc przykład z innych kaskowych mam postanowiłam założyć bloga który, będzie opisywał nasze zmagania z plagiocefalią czyli spłaszczeniem główki.
Jest to problem który w dzisiejszych czasach dotyka wiele dzieci i jest on niestety bagatelizowany przez pediatrów i jak się okazuje przez lekarzy innych specjalności również.

No ale po kolei...
Zuzia przyszła na świat w najładniejszym miesiącu roku czyli w maju. Jest naszym długo wyczekiwanym oczkiem w głowie. Ciąża przebiegała bezproblemowo, poród był dość długi ale obeszło się bez komplikacji i malutka urodziła się siłami natury dwa dni po terminie, czyli 21 maja. Zuzia rosła nam zdrowo. Jedyną niepokojącą rzeczą była lekko spłaszczona główka po lewej stronie za uszkiem, którą zauważyliśmy gdy mała miała 3-4 miesiące.


Gdy byliśmy na szczepieniu zwróciłam na to spłaszczenie uwagę pediatrze ale ta powiedziała, że to normalne i "wyrówna się" z czasem jak dziecko zacznie siadać. Zaleciła nam podkładanie pod lewą stronę główki zrolowanej pieluszki tak żeby Zuzia zwracała główkę bardziej na prawą stronę. No ale zalecenia lekarza jedno a to co potrafiła Zuzia to drugie - bardzo szybko nauczyła się wyciągać spod główki pieluszkę i układała się tak jak było jej wygodnie. Starałam się również układać ją na boczki ale to tez nie przynosiło rezultatu, bo nasza Wiercioszka szybciutko przewracała się na plecki, dawała sobie nawet radę z wałeczkiem podkładanym z tyłu. 
W rezultacie spłaszczenie było jeszcze bardziej widoczne i gdy byliśmy na kolejnym szczepieniu gdy Zuzia skończyła pół roku na dzień dobry usłyszeliśmy od pediatry: "Zuzka, ale ty masz krzywą głowę". Gdy ją zapytałam czy się wyrówna to odpowiedziała, żeby układać małą na boczki i gdy zacznie siadać to się wyrówna. 
No i w tym momencie zaświeciła nam się "lampka ostrzegawcza". Cała ta sytuacja nie dawała nam spokoju a w szczególność mojemu mężowi... Ja chyba nie do końca chciałam dopuścić do siebie myśl że coś może być nie tak, poczytałam na forach internetowych, że spłaszczenia u dzieci się wyrównują, córeczka koleżanki też miała trochę spłaszczoną główkę i wszystko się wyrównało, miałam cichą nadzieję, że i w przypadku Zuzi tak będzie. 
Tymczasem Zuzia zaczęła siadać, a nawet wstawać a główka nie bardzo chciała się wyrównywać. Mąż zaczął dokładniej przeszukiwać internet i trafił na blog Karli oraz na informacje o plagiocefali i asymetrii. Stąd też dowiedzieliśmy się o leczeniu spłaszczenia główki w Berlinie metodą kaskową.
Postanowiliśmy jeszcze skonsultować przypadek Zuzi z neurologiem dziecięcym. Pani doktor stwierdziła, że malutka rozwija się jak najbardziej prawidłowo, nawet motoryczne wyprzedza swoją grupę wiekową. A co do spłaszczenia to powinno się trochę wyrównać i pod włoskami nie będzie tego widać. A gdy wspomnieliśmy o kaskach to stwierdziła, że ona tylko raz widziała dziecko które nosiło kask i u niego była bardzo duża deformacja a przy takim spłaszczeniu jakie ma Zuzia zakładanie jakichkolwiek kasków to jest bez sensu, bo na pewno nawet jej nie zakwalifikują....

Po tej wizycie zaczęliśmy intensywnie szukać informacji na temat terapii kaskowej i trafiliśmy na bloga pisanego przez mamę Adasia, który leczony jest kaskiem Cranioform w Krakowie. Od razu napisałam do Pani Marty, żeby wypytać ją co i jak. Zainteresowaliśmy się Krakowem, gdyż mieszkamy niedaleko w odległości ok. 70 km a nie ma co ukrywać do Berlina mamy bardzo, bardzo daleko...

I tak po otrzymaniu od Pani Marty telefonu do Diagnozy w Krakowie, która współpracuje z Berlinem jeśli chodzi o terapię kaskową od razu umówiliśmy się na wizytę....