12 lutego we wtorek zadzwoniłam do Krakowa do
Diagnozy żeby umówić się na konsultację, okazało się że jest wolny termin jeszcze w tym samy tygodniu na piątek. Oczywiście od razu nas umówiłam.
Wizyta pierwsza (15.02.2013)
"Przychodnia" nie zrobiła na nas imponującego wrażenia. Dwa malutkie gabineciki, toaleta z przewijakiem, pokój socjalny i maleńka poczekalnia. No ale przecież liczy się wiedza lekarzy i efekt leczenia a nie miejsce.
Koszt konsultacji u neurochirurga dziecięcego doc. K. to 220 zł (swoją drogą cena za wizytę wygórowana, zwłaszcza, że jeszcze kilka tygodni wcześniej wizyta kosztowała 150 zł).
Na wizycie docent wymierzył główkę Zuzi i okazało się, że przyrost jest prawidłowy ale występuje plagiocefalia tylna 1,5 cm czyli jest to tzw. asymetria średnia, która może być widoczna w dorosłym życiu. Dowiedzieliśmy się, że plagiocefalia jest najłagodniejszym ze spłaszczeń ponieważ nie daje powikłań neurologicznych. Odetchnęliśmy z ulgą. Asymetria 1,5 cm kwalifikuje już do terapii kaskowej, która miałaby trwać ok. 4 miesiące ....
Jednak docent zaproponował nam inną metodę, a mianowicie miałam uszyć specjalną poduszeczkę, właściwie to połączone ze sobą dwa wałeczki, jeden wypełniony siemieniem lnianym a drugi watą i na niej układać malutką do snu i co tydzień o 1 cm zmniejszać odległość pomiędzy nimi. Za 5 tygodni mieliśmy przyjechać do kontroli i jeśli nie byłoby znaczącej poprawy to wtedy pomyślelibyśmy o kasku, gdy zapytałam czy nie będzie wtedy za późno na rozpoczęcie terapii kaskowej usłyszałam, że nie. Z lżejszym sercem, zamiarem uszycia poduszeczki i nadzieją na poprawę wróciliśmy do domu.
Jednak zastosowanie "metody poduszeczkowej" nie dawało nam spokoju. Znowu wertowaliśmy internet i mieliśmy coraz więcej wątpliwości, bo z tego co wyczytaliśmy to wcześniejsze rozpoczęcie terapii kaskowej daje szybsze efekty a co za tym idzie dziecko krócej nosi kask. W niedzielę postanowiłam jeszcze skonsultować przypadek mojej córeczki z Berlinem. Napisałam do nich maila, opisałam co stwierdził docent, wysłałam ok. 10 zdjęć główki Zuzi i zapytałam ile może trwać całe leczenie i jak widzą zastosowanie poduszeczki. Byłam niezmiernie mile zaskoczona, gdyż maila zwrotnego z Berlina otrzymałam po 40 minutach. W odpowiedzi otrzymałam informację, że jeśli zamierzamy zastosować u córeczki leczenie kaskiem to nie polecają zwlekać, bo wcześniejsze założenie kasku daje szybsze efekty, troszkę byłam zaskoczona tym, że przewidywana długość leczenia według berlina to 9-10 miesięcy (w zależności od efektów leczenia), moje pytanie odnośnie poduszeczki pozostało bez odpowiedzi.
Odpowiedź z Berlina utwierdziła nas w przekonaniu, że nie będziemy czekać z założeniem kasku i w poniedziałek zadzwoniłam do Diagnozy i umówiliśmy się na wizytę na następny dzień.
Wizyta druga (19.02.2013)
We wtorek przyjęła nas już sama dr Olga która wykonała usg przezciemiączkowe (koszt 90 zł), pani doktor zajmuje się również później dopasowywaniem i doszlifowywaniem kasku. Wykonane zostały również zdjęcia główki (koszt 200 zł), które zostają wysłane do Berlina i na podstawie których wykonywany jest kask. Robienie zdjęć nie przypadło Zuzi do gustu i troszkę popłakała. Zostało jeszcze przejść do głównego budynku żeby podpisać umowę z właścicielką i przelać na konto pozostałą należność za kask (7 800 zł). No i niestety ponieważ była już prawie 18 właścicielki już nie było, wiec zmuszeni byliśmy odbyć jeszcze jedną podróż do Krakowa następnego dnia :(
Wizyta trzecia (20.02.2013)
W środę rano zadzwoniła do mnie dr Olga, że Berlin zakwalifikował nas do kasku ale musimy przyjechać jeszcze raz z Zuzią, bo konieczne jest poprawienie zdjęć :( więc po południu pojechaliśmy jeszcze raz we trójkę do Krakowa. Tym razem Zuzia pięknie pozowała do zdjęć, bo jakby nie patrzeć była już weteranką - fotografowaną po raz drugi. Okazało się, że na dwóch zdjęciach z tyłu główki jest czarna plamka i nie pozwala ona na prawidłowe przygotowanie kasku. Stało się tak najprawdopodobniej dlatego, że spod pończoszki zakładanej na główkę wystawały włoski a kamery które robią zdjęcia nie przetwarzają obrazu włosów. Podczas gdy przygotowywałyśmy się z Zuzią do zdjęć mąż poszedł podpisać umowę, tym razem właścicielka czekała na niego. Dla pewności poczekaliśmy jeszcze aż panie obrobią zdjęcia w trójwymiarze, żeby już wszystko było dobrze i nie była potrzebna kolejna wizyta. Za powtórzenie zdjęć już nic nie płaciliśmy.
Wróciliśmy do domu z informacją że w ciągu 7-10 dni kask będzie gotowy i zostaniemy poinformowani telefonicznie kiedy mamy przyjechać na założenie.
Zapytałam jeszcze dr Olgę jakie są jej przewidywania co do długości terapii i usłyszałam 5-6 miesięcy, ale to będzie uzależnione od tego w jakim tempie będzie zmniejszać się asymetria. Czyli w sumie każdy mówi trochę co innego. Jeśli będzie potrzeba noszenia kasku kilka tygodni dłużej to trudno najważniejsze żeby zlikwidować asymetrię.
Czyli teraz czekamy z niecierpliwością na telefon z Diagnozy, że Zuzolek może przyjeżdżać po "kacholek".